środa, 17 sierpnia 2011

Dolomity z Cumbre.pl

DOLOMITY 2011
 „Prolog”
Kilku sekcjowiczów i ja wybraliśmy się na partnerski wyjazd w … Dolomity! Nie traktowaliśmy tego jako obóz, tylko wspólny wyjazd. Wszystkie osoby posiadały kurs skałkowy, a jedna nawet instruktorski.
Chomik – tricam w rękach kobiet spożywających kolację w domku, traktujących poważny szpej jak zabawki dla dzieci – nie pytajcie, humor sytuacyjny. Osoby nie miały parcia na „cyfrę”. Wspinają się zbyt krótko, a osiągnięcia sekcjowiczów i tak w pełni mnie usatysfakcjonowały. Zdjęcia nie ukazują trudu tylko wspinaczkowego, gdyż takich zdjęć już mamy dość w magazynach wspinaczkowych :).
Sławek Bączek

poniżej nasz domek :)
„Chomiki w podróży”
     Droga z Krakowa zajęła nam 11 godzin z posiłkiem.
Następnego dnia rano Wyjechaliśmy kolejką na Compatsch z celem wyjścia na Sasso Piatto. Wysokość dała o sobie znać i zeszliśmy do kolejki. Niektórzy już wcześniej wspinali się na wysokości morza i zmiana wysokości o 2500 metrów dała im się we znaki. Cel osiągnięty.
„Chomiki we mgle”
Aklimatyzacja nie idzie na marne. W dniu następnym Piotr robi swoją życiówkę tj. VI.1 RP. Już po jednym sezonie spędzonym na sztucznej ścianie można mieć efekty! Mnie też puściło tam VI.3 OS.
Chwilę potem Monika także rozbija VI.1 RP, a Agata prowadzi V. Następnego dnia, także w Citta dei Sassi Monika robi kolejne VI.1 wraz z Piotrem. Agata próbuje gonić kolegów, ale nie da się oszukać stażu wspinania…szkoda, ale walczyła jak lew. Do naszego wyjazdu dołączyły partnersko osoby z grup początkujących i średnio-zaawansowanych, stąd radość z pierwszych VI.1 jest duża. Między trudniejszymi drogami robią inne dla czystej zabawy. Trzeba pamiętać także o relaksie. Dlatego potem pada kilka V i VI dróg. Ja jeszcze wyciągam Monikę na VI.3+/VI.4. Ruchy nad 2gą wpinką mnie zaskakują i spadam. Druga próba zadziwiająco prosta, z lekką zadyszką wpinam linę w stanowisko! Droga trudna, ale przede wszystkim źle obita. Odległość między 2 i 3 wpinką to 8 metrów! Monika walczy w ramach treningu na tej drodze na wędkę (TR) Zmęczona skóra mówi REST!
„Chomiki na księżycu”
W ramach odpoczynku udajemy się na via ferratę. Celem jest Piz Selva. Pionowa ferrata o dużej ekspozycji. Wpierw linki, potem drabinki i klamry, miejscami brakuje asekuracji, ale w końcu to wyjazd wspinaczy! Na szczycie Piz Selva mleko, czasem coś widać w dole. Wysokościomierz wskazuje 3140 m n.p.m.
Udajemy się w stronę schroniska Boe, ale okazuje się, że można nadrobić czas i zejść do Pian Schavanais skrótem! Po 9 godzinach jesteśmy na siódmym zakręcie drogi do Passo Sella. Zwiadowcy łapią stopa i jadą po auto do Passo Sella, aby wrócić po resztę plutonu. Wsiadamy do auta i…pada.
„Chomiki w trudnościach”
Dzień następny to Settore 8, wysokie jedno wyciągowe drogi. Monika wywalczyła powietrzne VI, a potem przystawiała się do mojej propozycji za VI.1+/VI.2. Chwilę wcześniej udaje mi się to zrobić OS, ale ostrzegam, iż ruch jest mocniejszy niż podaje topo. Mimo to Monika walczy jak lew. Księżyc, kluczowe wyjście nie daje za wygraną. Puszcza, ale z blokiem. Próbowała, ale droga była wg mnie nie doceniona w topo, jak większość w tym rejonie… Potem zaczyna padać. Być może to nawet to uniemożliwia jej kolejną próbę. Deszcz przeczekać musimy pod okapem, potem poszedłem na górę zdjąć szpej. Tego dnia nic już nie puściło.
Drugi dzień settore 8. Na rozgrzewkę prowadzę V i VI, potem VI.1. Kolejno Agata robi V, Piotrek V i VI, Monika VI robi z dużym zapasem. Decyduję się na VI.3. Miał być sight, wyszło RP. Woda zrobiła swoje dnia poprzedniego. Dopiero po drugim przejściu z workiem magnezji puszcza w 3 próbie. Piotr urabia VI.1 flashem, po tym jak Monika pokazała jak to zrobić w OS. Agata prowadzi pierwsze V+! Kasia wreszcie decyduje się na prowadzenie V+! Mimo długiej przerwy we wspinaniu urobiła ją bez problemu.
Tamtejsze V są dość mocne jak na „amatorskie drogi”.
„Chomiki w opałach”
Cioteczki uczą Piotra specjalistycznego zjazdu na linie. Niestety praca instruktora podczas kursu skałkowego jest trudniejsza niż się im wydawało. Peter zostaje w czeluści na stanie sam ze swoim wiernym HMSem. Odsiecz kwalifikowanego instruktora Cumbre.pl nadciąga na czas. Operacja odcinania pętli zakończona sukcesem. Peter wykonuje zjazd i chomik uratowany.
„Walka chomików”
Chwilę potem wstawiam się w VI.3+ na OS. Droga wygląda na suchą, więc do roboty! Puściło OSem dzięki super asekuracji i wsparciu Moniki i reszty zespołu. Monika z Piotrem robią 5, a potem szykują się do VI.1+. Piotr próbuje , ale się nie udało. Monika nie wstawia się, ale jak się potem okaże wywalczy ją w pięknym stylu kilka dni później.
„Kant Chomika”
Settore 6. Proste połogi za –V w ramach rozgrzewki, potem VI.1+, droga z bardzo prostą górą. Trzeba tylko urobić w lekkim przewieszeniu gładkie 5 wpinek, potem po sprawie. Jest zimno, po deszczu. Nie ma chętnych. Wbijam się i robię to OS, potem reszta teamu rusza do akcji. Podczas ich walki spotykam bulderowca. Ma crasha ! Co ja bym dał za Crash-pada! Ile tam boulderów! Pytam czy mogę dołączyć i … w 5 próbie puszcza VI.4+. Powtarzam to w szóstej próbie co by nie było przypadku. Potem ręce mi zwiędłyJ. Niestety gratulacje nie były smaczne, gdyż właściciel crasha nie uciągnął balda. Było mi głupio. Walka o kant mojego teamu zakończona. Zostawiają to na potem.
„Chomiki na dachu świata”
Któregoś dnia wybraliśmy jako Rest J Cinque Torri. Dwie godziny samochodem, potem kolejką na górę i wieże osiągnięte! To piękny widok.. 5 wieżyczek niczym mnich stoi na szczycie wzgórza 2300 m n.p.m, co dodaje im wysokości. Wpierw małe nieporozumienie i czekamy na wolną drogę. Wybieramy długie jedno wyciągowe VI.1+ na rozgrzewkę. Zwalnia się miejsce na naszej drodze. Uderzamy na wielo wyciągówkę. Pierwszy zespół tj. Agata i ja zdobywamy szczyt w godzinę. Za nami Kasia i Monika idą jako drugi zespół. Spotykamy się przy zjeździe. Dziewczyny po 2 godzinach zjeżdżają na dół. Zabieram Piotra na 4 wyciągi Torre Grande Zachodnią ścianą. Piotr prowadzi pierwszy, najdłuższy wyciąg, pozostałe 3 pozostawił mnie. Piękny trawers 3 wyciągu daje poczucie widoku wg. Peter’a „wszystkich świętych” . Na szczycie kilka fotek dokumentacyjnych i zjazd. W między czasie dziewczyny zbierają szpej i zajmują pozycje w bazie wysuniętej tj. pod wyciągiem, który o 17:00 kończy pracę i wtedy bucikiem trzeba by zejść w dół. Udało się! O 16:50 chomiki ze szczytu zjechały i doszły pod wyciąg. Zjeżdżamy, a w nagrodę rozpościera nam się widok Tofane, towarzyszący cały czas wspinania na Cinque Torri.
„Zemsta Chomików”
Settore 6.
Piotr i Monika wracają na VI.1+ na ich ulubiony kancik. Peter w pierwszej próbie dnia urobił drogę w RP, Monika w drugiej, ale z zapasem. Ja wbiłem się w VI.4+ , ale rozkłada mnie na OS ostatnia wpinka. Bywa… W drugiej próbie rozpracowałem ruch, ale całodzienne łojenie mówi REST!
„Samotność Chomika” 
Wybieramy się na wielo wyciągówki do rejonu Frea, koło Passo Gardena. Dwa zespoły łoją równocześnie dwie drogi. Agata z Kasią –V i V+, zespół Monika, Piotr i ja ciśniemy IV+ i VI.2+. Agata prowadziła pierwszy wyciąg bez problemu. Na drugim dziewczyny się zgubiły. Nie posiadały dość sprzętu własnej asekuracji, aby ukończyć tak długi wyciąg. Wycofały się – szkoda. Rejon był bardzo trudny. Dużo błota w chwytach, wody, bardzo krucho. Jak na te warunki wszyscy bardzo dobrze sobie radzili. Nie jest to rejon o jakości skały jak na Passo Sella.
U nas pierwszy wyciąg prowadził Peter. Monika poszła w środku, ja zbierałem szpej. Drugi wyciąg prowadziłem ja. Założyłem stanowisko. Wyciąg był bardzo długi i trudny, stąd Peter musiał zostać jako oficer łącznikowy, pełniący bardzo ważną funkcję komunikacyjną. W między czasie Monika parła do stanowiska. Mimo oporów w końcu doszła do stanowiska. Po drodze zjechaliśmy do Petera. Dalej w dół do plecaków i ścieżką do auta. Przenieśliśmy się pod Sasso Lungo.  
„Szał Chomika” 
Teraz ja mierzę się z moją drogą. Cyfra niby normalna, ale jak na VI.4+ bardzo wymagająca, miejscami bardzo mokra i długa. Wpinki miejscami co 4 metry, a wpinek 10 i stanowisko, nie licząc urwanej pierwszej. Asekuracja słaba. Z drogą tą mierzyłem się już na początku wyjazdu. Wtedy brakło mi 3 ruchów, by ją ukończyć. Jak się okazało, tym razem ilość wody wymyła mi ręce już na 3 wpinką i … pozostała na kolejny wyjazd… szkoda. Przynajmniej spróbowałem.
„Wielki powrót Chomików”
Reszta chomików wykończona poranną wielo wyciągówką zmierzała ku kwaterom, na zasłużony odpoczynek i pakowanie się do Polski. Każdego dnia wspinaliśmy się na wielu drogach, a mimo to każdy chciał zostać dłużej.
„Opis rejonu chomikowego i  chomikowa norka”
   Mieliśmy bardzo dobre kwatery, a właściwie willę w stylu alpejskim, osobne pokoje, osobne przedpokoje, łazienki i prysznice, wspólny balkon i dużą kuchnię. Warunki godne polecenia, zresztą kolejny obóz też tam się odbędzieJ. Co rano otrzymywaliśmy świeże mleko prosto od alpejskiej krowy. Z minusów – lokalsi nie robili własnego sera. Wyżywienie po za kilkoma wypadami do restauracji mieliśmy swoje, ale gotowaliśmy na miejscu. Nie braliśmy w Polski produktów. Makarony i sosy są tam tańsze i w aucie też jest wtedy więcej miejsca podczas podróży. Mieliśmy tam miejscowych towarzyszy w postaci 7 kotów, które mają więcej zdjęć niż my.
St. Vigil, ciężko klasyfikować jako miasteczko, ale 4 km dalej jest Castelrotto, a tam jest wszystko. Nawet Internet kupiliśmy do Ipad’a bez problemu! Są tam 3 markety, kilka sportowych sklepów, apteka, restauracje, polecam pizze w Castelrotto! Z nad okna wisiał nad głowami Schilar, płaskowyż i szczyty masywu sięgające 2500m, które witały nas co rano z werandy. Miejsce słodkie i godne polecenia. Jest tam nieco spokojniej niż w Castelrotto, w którym mieszkałem dwa lata wcześniej.
Zapraszam za rok na wspólne wspinanie !
Cumbre.pl